
Gdy jesteśmy dorośli, dużo od nas zależy. Musimy podejmować decyzje i wiele organizować. Często wpadamy w wir odpowiedzialności, a tym samym stresu. Żyjąc w relacji z drugim człowiekiem musimy zdawać sobie sprawę z tego, że czasem trzeba zrobić krok wstecz, by niepotrzebnie nie ranić drugiej osoby.
Wszystko zaczyna się niewinnie. Naszym wspólnym celem jest zrobienie czegoś dobrego. Czy to wyjazd na rekolekcje, czy to wspólna spowiedź, a może za chwilę bierzemy ślub? Każdą z tych sytuacji łączy jedno: stres. Zanim dojdziemy do tego dobrego etapu, musimy przejść przez temat organizacji. Przed rekolekcjami trzeba się spakować, może jeszcze posprzątać mieszkanie. Jeśli są dłuższe, to pozamykać pewne sprawy, a czasu jest coraz mniej. Przed spowiedzią trzeba zrobić rachunek sumienia, a przecież to nie jest taka prosta sprawa. Jest to otwieranie pewnych ran, które sami wyrządziliśmy i poczucie winy, które zabierze nam dopiero sakrament pokuty. Ślub jest jednym z ważniejszych wydarzeń w życiu, ale ilość pracy, jaką trzeba włożyć w jego organizację, jest naprawdę wielka.
Plusy takiego podenerwowania są takie, że wiadomo, kiedy się skończy. Widać cel tej podróży. Po drodze często dzieją się złe rzeczy, które warto sobie nazwać wcześniej. Presja czasu, odpowiedzialność – to wszystko wprawia w ruch mechanizmy, które odpowiadają za większą podatność na irytację. Lont staje się coraz krótszy, do wybuchu naprawdę nie potrzeba wiele. Dlatego warto o tym rozmawiać.
Trzeba zacząć od samego początku - od informacji, że w naszym życiu będzie się działo coś, co może oddziaływać na nas oboje. Z założenia nie musi to być złe, ale właśnie dlatego, że wynik ma być dobry, to zło może się tam pojawić. W momencie, w którym zaczynamy się kłócić, w którym wydaje się, że jest wszystkiego za dużo, zanim padnie pierwsze słowo wybuchu, trzeba się zatrzymać. Wziąć wdech, cofnąć kawałek i pomyśleć, czy to na pewno pochodzi ode mnie? Czy ta złość wniesie coś do naszej relacji? Czy oboje nie potrzebujemy chwilę odpocząć i wrócić do rozmowy? Warto pamiętać, że zło nie pochodzi od Boga. A skoro naszym celem jest zbliżenie się do Niego, to znaczy, że to nie On w tym momencie jest w naszej relacji. Często złagodzić sprawę może po prostu szybka modlitwa, czy zwrócenie się o pomoc do Jezusa.
/ab