Marta Kowalczyk: Kościół nie jest sługą papieża

2021/01/4
El papa francisco
Fot. Jaybown / CC BY-SA 4.0 / Wikimedia

Jeśli zrozumiemy, że to papież jest sługą Kościoła, a nie odwrotnie, to zrozumiemy rolę jego autorytetu.

Autorytet nie oznacza ani fascynacji, ani bezkrytycznego zawierzenia. Święty Augustyn, jako biskup przyznawał: „Zwłaszcza tego nauczyłem się w Kościele katolickim, żeby swojej nadziei nie pokładać w człowieku”.

Nasza nadzieja należy się Bogu. Dlaczego? – Bo jest jedynym kierunkiem, o którym wiemy, że prowadzi do życia, odwracając nas tyłem do śmierci.

Dziś, gdy staliśmy się wyjątkowo podatni na wszelkie wątpliwości w zaufaniu do Kościoła i jego pasterzy, cechuje nas podejrzliwość, która utrudnia radosne przeżywanie wiary. Nie tylko oddaliliśmy się od siebie, jako wierni, ale niebywale często zerkamy przenikliwym spojrzeniem na całą wspólnotę. Z papieżem włącznie.

Kryzys

Z kryzysem autorytetów mierzymy się od dawna. Wraz z zadowoleniem z siebie nasyconej konsumpcją jednostki, wzrasta dystans wobec potencjalnej większej mądrości innych. Ten sam problem dotyczy katolików. Globalne Forum Romanum, jakim jest dziś Internet, serwuje nam wątpliwą, ale powszechnie uwielbianą pokusę autoprezentacji, rzadko weryfikowalnej pod względem merytorycznym. Rzekoma obecność audytorium czyni z nas ekspertów w stylu „Januszy z Internetu”. Te dwa czynniki psychologiczne – zapewnienie odbiorcy i przestrzeni publicznej wypowiedzi – jeśli zostaną spełnione, sprzyjają kakofonii intelektualnej. Nieharmoniczne dźwięki wydaje także wielomilionowa społeczność, zaangażowana w coś, co nazywamy katolicyzmem. Obecnie wielu, legitymując się prawem głosu i wirtualną siłą komentarza, wprowadza rozdźwięk, który dotyczy również prymatu Piotrowego. A konkretnie osoby papieża Franciszka.

Zauważmy przy okazji – Benedykt XVI przypomniał przed laty, że hymnografia bizantyjska przyznawała św. Piotrowi tytuł protokorypheusa, osoby odpowiedzialnej w chórze za harmonizowanie głosów ku chwale Pana.

Momentem niezwykle silnej erozji we wspólnym doświadczaniu autorytetu był moment publikacji adhortacji o wdzięcznym tytule „Amoris laeticia” i niewdzięcznej roli mediów w deformowaniu jej przesłania. Każdy z nas zapewne spotkał już wiele razy osoby, które ogarnęła wątpliwość, co do nauczania lub postawy Ojca Świętego. W skrajnych przypadkach padają hasła: mason, fałszywy papież, antypapież, przeciwnik Benedykta XVI (tego prawdziwego rzekomo papieża). Krytyka zaczęła się już od reakcji na pierwsze proste słowa papieskie takie jak „buonasera”, rozbrzmiewające z loggii błogosławieństw podczas pierwszego pozdrowienia tłumów po konklawe. Na ten temat trzeba jednak rozmawiać. Nie wolno nam zostawiać owczarni w niepewności czy konsternacji. Zacznijmy od początku.

Piotr!

Apostoł Piotr jako pierwszy widział Chrystusa zmartwychwstałego. Pan „ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu”. Pierwszy wyznał też, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. Jako pierwszy skupia w sobie zatem te cechy i przywileje, które mają łączyć wspólnotę chrześcijan. Łączyć. Rolą tego autorytetu jest tworzenie i podtrzymywanie więzi na jednoznacznym świadectwie i nauczaniu.

Pan Jezus powiedział Piotrowi wprost: „Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci”. I nie ma w tym zdaniu nic metaforycznego. I tak, jako ludzkość, staliśmy się bogatsi o prymat Piotrowy, kontynuowany w autorytecie papieskim.

Rola tej służby jest dosyć prosta, streszczona w Chrystusowym poleceniu: „Paś baranki moje”. Jest również mocno warunkowana miłością, o którą trzykrotnie dopytywał Piotra Zbawiciel. Następca Piotra musi zatem pozostawać w przestrzeni uczciwej i głębokiej relacji z Synem Bożym i realizować swoje zadanie – powierzoną służbę wobec wspólnoty. Stąd można wysnuć tezę, że to papież służy Kościołowi.

Z tiarą i bez tiary

Zgłębianie zagadnienia autorytetu papieża można wiernym ułatwić, przypominając ważne rozróżnienie na primatus i papatus. Mamy tu teologiczne terminy dotyczące prymatu i papiestwa. Prymat jest niezmienny i stanowi dogmat wiary. Natomiast papiestwo jako sposób sprawowania urzędu podlega historycznym modyfikacjom. Sięgały one zarówno organizacji pracy biskupów Rzymu (pojawiają się np. legaci, kuria), jak i ich wyglądu. Zastanawiając się, dlaczego ten czy inny papież zrezygnował z tiary – pamiętajmy, że zrobił to w ramach papatus, a nie primatus. Ale już klucze Królestwa oraz władza pochodzą od Chrystusa na zasadach prawdy objawionej. Autorytet następcy Piotra wynika z dogmatu, ale oczywiście zawsze podlega czujnej weryfikacji potrójnego: „Szymonie, synu Jana, czy ty mnie miłujesz?”.

Jak podkreślił w 2013 roku, rozpoczynając swój pontyfikat, papież Franciszek: „Tylko ten, kto służy z miłością, potrafi strzec!”.

Stróż

Wróćmy w tym miejscu do problemu nieufności wiernych. Wspomnieliśmy na wstępie o kryzysie zaufania i podejrzliwości. W grudniu, w okresie świątecznym, katolicy emocjonowali się rzekomą podejrzaną brzydotą tegorocznej szopki na Placu św. Piotra. Niektórzy pisali o kosmitach i Lordzie Vaderze… I znów pojawiły się pytania, czy Ojciec Święty o wszystkim wiedział i czy się oby nie pomylił.

Papież służy Kościołowi, strzegąc nieomylności wiary, danej od Zbawiciela. Wszystko po to, abyśmy zbliżali się do prawdy. Najważniejsze jest to, że biskup Rzymu niczego sam do prawdy nie dodaje, nie dopisuje. Jest stróżem jedności. W tym powołaniu pełni rolę nauczyciela, a podstawowym narzędziem jego pracy są dokumenty papieskie. Łacińskie słowo auctoritas, od którego pochodzi autorytet oznacza powagę, szczególne znaczenie, jakim cieszy się dana jednostka. Powagę urzędu następcy Piotra zapewnił sam Chrystus, czyniąc go pierwszym wśród apostołów. Paradoks polega na tym, że szukamy coraz częściej omylności w tym, który został powołany do pilnowania nieomylności w wierze ludu Bożego!

Równowagę w wylęknionym patrzeniu na papieża, powinny przywracać słowa Pana Jezusa: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi”.

Autorytet papieża ma boskie pochodzenie i tylko to Źródło go konstytuuje. Jest to i dar, i zapożyczenie. Funkcja papieża jest święta, ale warto pamiętać, że sam człowiek pozostaje oczywiście grzeszny. Dlatego też modlimy się za biskupów i Ojca Świętego. Kościół nie jest sługą papieża. Lud Boży wciąż jest ożywiany przez Ducha Świętego, tego samego, który uczy nieomylności wiary papieża. Jedyną relacją, jaka nas łączy z głową Kościoła jest zgodność w wierze.

Warto w tym miejscu wspomnieć słowa teologa Augustyna Triumphusa (zm. 1328). Wyznaczał on kierunek zależności pomiędzy papieżem i Kościołem: od członków głowa nie otrzymuje niczego, ale to członki czerpią od głowy:

„Papież w ten sposób jest głową całego mistycznego ciała Kościoła, że siły i autorytetu nie przydają mu członki, ale zawsze są one pod jego wpływem, ponieważ on jest głową”.

Autorytet czy władza?

Świecki władca może ingerować w konstytucję. Papież strzeże prawa Bożego i nie może nim manipulować, ani zmieniać jego kształtu. Jest to bardzo ważna różnica, która pozwala lepiej zrozumieć charakter posługi na tronie Piotrowym.

Przypomnijmy za dokumentem „Prymat Piotra w tajemnicy Kościoła”, przygotowanym przez Kongregację Nauki Wiary, co ogranicza papieża:

„Nie podejmuje on decyzji samowolnie, ale wyraża wolę Boga, który przemawia do człowieka w Piśmie Świętym, przeżywanym i interpretowanym przez Tradycję. Innymi słowy, episkopé prymatu ma granice, które wynikają z Bożego prawa i nienaruszalnej boskiej konstytucji Kościoła, zawartej w Objawieniu”.

Widzimy zatem, że powaga prymatu pozbawiona jest ciężaru władzy w stylu monarchistycznym, ale zobowiązuje do nadzwyczajnej troski o cały Kościół, biskupów i wiernych.

***

Nie zapominajmy, że prześladowania papieży są dość obszerną kartą historii Kościoła. Dziś uzupełnianą o nową jakość – ataki medialne. Już z całkiem nieodległych czasów czerpiąc – pomówienia dotyczące Piusa XII, czy ataki na Pawła VI – niech nas uczą pokory, że pomimo niebywałej artylerii pomówień wytaczanych przeciw następcom Piotra – to właśnie oni ochronili Kościół przed skazą herezji. Zarówno Kościół, jak i głowa Kościoła nienawidzone są z tylko jednej przyczyny. Proponuję zaufać opinii abpa Fultona J. Sheena:

„[…] Jeśli Chrystus jest w którymkolwiek z dzisiejszych kościołów na świecie, musi być wciąż tak samo nienawidzony, jak nienawidzono Go, gdy przebywał na ziemi w swoim Ciele”.

Autorytet papieski ze względu na Bożą proweniencję godny jest zaufania, ale przede wszystkim pokory w obliczu tak niezwykłej służby Kościołowi w obronie nieomylności wiary. 

/łb

Marta Kowalczyk

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Do czego wzywa nas papież? #autorytet #autorytety #kryzys #służba #papież Franciszek #Franciszek
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej